Wewnątrz świątyni znaleziono liczne, głębokie szyby. Przypuszcza się, że trzy z nich wykorzystywane były do pochówku. Możliwe jest, że stanowiły one groby ważnych osobistości, a szef zespołu wierzył, że Kleopatra i Marek Antoniusz mogli zostać pochowani w głębokim szybie podobnym do tych, które zostały odkryte wewnątrz
Przebicie włócznią boku Jezusa. Wieczorem Józef z Arymatei, członek Sanhedrynu, poprosił Piłata o ciało Jezusa. Józef z Arymatei i Nikodem zabierają ciało Jezusa i owijają je w czyste płótno. Józef i Nikodem chowają ciało Jezusa w grobie. Józef zatoczył przed grobem duży kamień.
A co się dzieje z ciałem człowieka, które zostaje złożone do grobu? Zwłoki podlegają naturalnym procesom biologicznym, które powodują gnicie ciała. Zobacz: Śmierć Agaty z Wejherowa.
w którym anioł przebywa4, ale również jest jednym z elementów identy-fikujących go jako reprezentanta zwycięskiego Jezusa5. Łukasz mówi o dwóch aniołach (zob. 24,23) objawiających się w grobie Jezusa w postawie stojącej (24,4). Ta pozycja, podobnie jak ich skrzące się (jeśli nie błyskające) szaty,
Forum Inne Oblicza Historii Strona Główna -> FORUM HISTORYCZNE -> Starożytność -> Odkrycie grobu Jezusa ? -> FORUM HISTORYCZNE -> Starożytność -> Odkrycie grobu
Ukrzyżowanie i śmierć Pana Jezusa. Po rozważeniu agonii Pana Jezusa w ogrodzie, biczowaniu, cierniem ukoronowaniem i noszeniu krzyża z piątą i ostatnią bolesną tajemnicą różańca dochodzimy do punktu kulminacyjnego rozważań nad Męką Pana: Jego ukrzyżowanie na górze Kalwarii. Biorąc pod uwagę zdumiewającą moc jaką nasz Pan
fZZHx. Uczeni, którzy pracują w miejscu, ustalili nowe fakty, które rzucają więcej światła na domniemany grób Jezusa Chrystusa. Jerozolima, Kościół Grobu Pańskiego. Przez setki lat budynek cierpiał z powodu zniszczeń wojennych, pożarów i trzęsień ziemi. Chociaż w 1009 roku został całkowicie zniszczony, a następnie przebudowany, dzisiaj dostarcza naukowcom cennych dowodów związanych z domniemanym miejscem pochówku Jezusa. Nowe fakty - grób jest starszy niż sądzono "Czy grób, który badamy jest tym samym, który zidentyfikowała rzymska ekspedycja prawie 17 wieków temu?" - pytają naukowcy na łamach National Geographic. Testy, jakie zostały przeprowadzone przez współczesnych badaczy wskazują, że znajdująca się w podziemiach kościoła wapienna jaskinia, jest tą samą, którą odkryli starożytni rzymianie. Tomb believed to be the burial site of Jesus Christ is 1,000 years older than previously thought — The Independent (@Independent) 29 listopada 2017 Zaprawa oraz marmur, które pokrywały powierzchnię grobowca - jak wynika z przebadanych próbek - pochodzą z roku 345 Zgodnie z historyczną relacją, wyprawa rzymian, która odkryła i zabezpieczyła grobowiec, miała miejsce w roku 326. "Do tej pory najwcześniejsze próbki z grobu jakimi dysponowaliśmy, pochodziły z okresu wypraw krzyżowych, co sugerowało, że miejsce to nie jest starsze niż 1000 lat" - donosi National Geographic. Czy to faktycznie grób Jezusa? Zdaniem naukowców, z archeologicznego punktu widzenia, nie ma aktualnie ewidentnych dowodów na to, że w grobowcu znajdował się Jezus. Nowe wyniki datowania sugerują raczej, że jego konstrukcja pochodzi z czasów Cesarza Konstantyna, pierwszego chrześcijańskiego cesarza rzymskiego. Badania grobowca Pierwsze od stuleci otwarcie grobowca miało miejsce w październiku 2016 roku, w czasie rekonstrukcji całej świątyni, jaka została przeprowadzona przez zespół z ateńskiego National Technical University. Kiedy owej październikowej nocy po raz pierwszy otwarto grobowiec, naukowcy zostali mocno zaskoczeni przez to, co zobaczyli. Pod marmurowa okładziną znajdowała się pęknięta kamienna płyta z wyrytym krzyżem, którą położono bezpośrednio na "łożu pogrzebowym" - przestrzeni, gdzie kładziono ciało zmarłego. Scientific testing on the site of what is believed to be Jesus’ tomb has dated material found there to the time of Rome’s first Christian emperor, Constantine. — The Tablet (@The_Tablet) 29 listopada 2017 Naukowcy spekulowali wówczas, że marmurowa płyta z krzyżem może pochodzić z czasów krzyżowców z XI w. Inni sugerowali, że jej pochodzenie jest starsze, a uszkodzenia na niej widoczne pochodzą właśnie z czasów wypraw krzyżowych. Nikt nie mógł wtedy przypuszczać, że dokładne badania zdradza jej jeszcze starsze, bo rzymskie, pochodzenie. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
W porównaniu z Cezareą Jerozolima nie miała wielu atutów. W początkach IV wieku była niepozorną mieściną, leżącą na uboczu imperium, z dala od głównych szlaków handlowych. Wystarczył jeden przedsiębiorczy biskup, żeby wszystko się zmieniło. Rankiem 7 maja 351 r. mieszkańcy Jerozolimy byli świadkami niezwykłego zjawiska. Na niebie nad miastem pojawił się ogromny krzyż. Widoczny przez kilka godzin miał się rozciągać między Golgotą i Górą Oliwną i lśnić jaśniej niż słońce. Ludzie byli tak przerażeni, że niemal wszyscy natychmiast pobiegli do kościoła. Panice trudno się dziwić. Starożytni – nie tylko poganie, ale także chrześcijanie – do cudownych znaków podchodzili z całą powagą. Taki fenomen musiał zostać uznany za zapowiedź niezwykłych wydarzeń. Co lepiej znający Pismo Święte mogli nawet pamiętać słowa Jezusa z Ewangelii św. Mateusza, że krzyż na niebie będzie znakiem powtórnego przyjścia Mesjasza, a co za tym idzie – końca świata. Świetnie wiedział o tym biskup Jerozolimy Cyryl. Uznał, że o wydarzeniu tej wagi natychmiast należy poinformować cesarza Konstancjusza II. Napisał więc list, w którym szczegółowo zrelacjonował pojawienie się znaku i ostrzegał, by władca przygotował się na koniec świata. Ale świetlisty krzyż nie jest jedynym, o którym Cyryl wspomina. Niejako przy okazji biskup chwali się, że kościół w Jerozolimie przechowuje bezcenną relikwię – prawdziwy krzyż – ten, na którym umarł Jezus. Na dodatek, według Cyryla, miał go odnaleźć ojciec Konstancjusza, Konstantyn Wielki. Pozornie wszystko się zgadza. Konstantyn, pierwszy cesarz chrześcijanin, ufundował w Jerozolimie wspaniały kościół, zwany dziś Bazyliką Grobu Świętego. Wzniesiono go w miejscu, w którym miały się znajdować Golgota i grób Jezusa. Tam także, według późniejszych legend, odnaleziono ukryty przez setki lat krzyż. Choć sam Konstantyn nigdy nie był w Jerozolimie, to Cyryl zapewne przypisał mu znalezisko jako inicjatorowi prac wokół grobu Jezusa. Problem w tym, że nic nie wskazuje, by podczas nich dokonano takiego odkrycia. Ba, nie jest nawet pewne, czy krzyż odnaleziono za życia cesarza, który zmarł w 337 r. Skąd te wątpliwości? Przede wszystkim stąd, że o działalności Konstantyna w Jerozolimie wiemy całkiem sporo, ale na temat krzyża dostępne nam źródła milczą. Poszukiwania grobu Jezusa rozpoczęto z rozkazu Konstantyna w 325 lub 326 r. Pierwszym krokiem było usunięcie wznoszącej się na usypanej z ziemi i kamieni gigantycznej platformie świątyni Afrodyty i boskiego Hadriana. Przykrywała ona miejsce, w którym, jak sądzono, znajduje się święty grób. Prace prowadzono z dużym rozmachem. Biskup Cezarei, Euzebiusz, biograf Konstantyna i historyk Kościoła, twierdzi, że ziemię spod świątyni bogini miłości uznano za „skażoną nieczystością kultu demonów”. Cesarz miał nakazać jej usunięcie i wywiezienie jak najdalej od placu budowy. Gdy tylko udało się tego dokonać, odnaleziono „czcigodne i najświętsze świadectwo zbawczego zmartwychwstania”, czyli grotę, w której miał zostać pochowany Jezus. Euzebiusz szczegółowo relacjonuje przebieg budowy bazyliki, która z rozkazu cesarza miała być „piękniejsza od wszystkich kościołów, jakie by tylko były na całym świecie”. Opisuje też wizytę w Palestynie cesarzowej Heleny, matki Konstantyna, i ufundowane przez nią kościoły na Górze Oliwnej i w Betlejem. Słowem nie wspomina jednak o tym, by cesarz bądź jego matka odnaleźli w Jerozolimie relikwię krzyża. Trudno sobie wyobrazić, by ów skrupulatny historyk i biskup leżącej niedaleko Jerozolimy Cezarei Palestyńskiej nie słyszał o wydarzeniu tej miary, gdyby rzeczywiście zaistniało. Czy zatem Cyryl kłamał w liście do Konstancjusza? Nie jest to oczywiste. Zdaniem niektórych historyków Euzebiusz po prostu przemilczał odnalezienie krzyża. Co mogło nim kierować? Z jednej strony teologia. W swoich rozważaniach Euzebiusz skupiał się na olbrzymiej roli, jaką dla chrześcijan miało zmartwychwstanie Chrystusa, a do jego śmierci na krzyżu nie przywiązywał dużej wagi. W relacji o budowie Bazyliki Grobu Świętego. wyraźnie koncentruje się na grocie, w której miał zostać złożony i zmartwychwstać Jezus, a zupełnie pomija Golgotę, która także znajdowała się w obrębie zbudowanego przez Konstantyna kościoła. Nie mniej ważna od teologii mogła być jednak kościelna polityka i ambicje. Euzebiusz jako biskup Cezarei Palestyńskiej na pewno nie był zainteresowany dodawaniem Jerozolimie prestiżu, jakim niewątpliwie było posiadanie relikwii krzyża. Dlaczego? Tak się składa, że biskupi Cezarei i Jerozolimy toczyli zażartą walkę o wpływy oraz władzę. By zrozumieć naturę tego konfliktu, trzeba przypomnieć, że do momentu, w którym Konstantyn zainteresował się Jerozolimą, Cezarea była najważniejszym chrześcijańskim miastem Palestyny. Tutejsi biskupi cieszyli się statusem metropolitów, co oznacza, że biskupi okolicznych miast uznawali ich pierwszeństwo, a także niekwestionowany autorytet. Jako przywódcy silnej gminy chrześcijańskiej w ludnym i bogatym portowym mieście, które na dodatek było stolicą prowincji, mieli do tego wszelkie podstawy. Niemałe znaczenie odgrywała także tamtejsza szkoła teologiczna z ogromną biblioteką. Jej założycielem był sam Orygenes, jeden z najważniejszych teologów i myślicieli chrześcijańskich. Uczniem tej szkoły był także Euzebiusz. W porównaniu z Cezareą Jerozolima nie miała wielu atutów. W początkach IV wieku była niepozorną mieściną, leżącą na uboczu imperium, z dala od głównych szlaków handlowych. Niegdyś kwitnące miasto nigdy nie podniosło się po zniszczeniach dokonanych przez Rzymian, którzy zdobyli je i zburzyli w 70 roku, tłumiąc żydowskie powstanie. W 135 r., po kolejnej rewolcie, cesarz Hadrian, by upewnić się, że Jerozolima już nigdy nie będzie sprawiać problemów, postanowił dosłownie zatrzeć pamięć po buntowniczym mieście. Wygnał z niego wszystkich Żydów (a wśród nich także chrześcijan) i zmienił nazwę na Aelia Capitolina, która przyjęła się i była powszechnie używana aż do VII wieku. Zlecił także prace budowlane, które na trwałe zmieniły topografię miasta. Wśród nich było usypanie wspomnianej już gigantycznej platformy, na której wzniesiono kompleks świątyń: Jowisza, Afrodyty i samego cesarza oraz forum. Na początku IV wieku Aelię zamieszkiwali głównie poganie, przeważnie weterani legionowi, a gmina chrześcijańska była niewielka. Wydawać by się mogło, że w początkach IV w. jedyną przewagą Jerozolimy nad Cezareą mogła być chrześcijańska symbolika. Przecież to w Mieście Dawida umarł, zmartwychwstał i wstąpił do nieba Jezus, by wspomnieć tylko najważniejsze dla chrześcijan wydarzenia opisane w Biblii. Jednak, choć z dzisiejszej perspektywy może się to wydać dziwne – w końcu dzisiejsi chrześcijanie uważają Jerozolimę za święte miasto – do początków IV w. nie budziła ona większego zainteresowania wyznawców Chrystusa. Ba, do Jerozolimy podchodzono raczej z rezerwą – głównie z powodów teologicznych. Popularny pogląd głosił, że miasto odegrało już swoją rolę w bożym planie, a upadkiem i pognębieniem zostało ukarane za zabicie Chrystusa. „Upadło – jak pisał Euzebiusz – by już nigdy nie powstać”. Pierwsi chrześcijanie byli także nieufni wobec koncepcji świętych miejsc, którą uznawali za pogańską. Wreszcie istniał bardzo prozaiczny powód braku zainteresowania Jerozolimą. W niepozornym mieście nie było jakichkolwiek atrakcji, które mogłyby przyciągnąć wyznawców Chrystusa. Wszystko to zmieniło się dzięki cesarzowi Konstantynowi i przedsiębiorczemu biskupowi Jerozolimy Makaremu. To właśnie on podczas soboru w Jerozolimie zachęcił cesarza do poszukiwań grobu Jezusa i przekonał do podniesienia prestiżu miasta. W soborowych dokumentach przywódca niewielkiej jerozolimskiej gminy wymieniany jest wśród najważniejszych hierarchów imperium – po biskupach Rzymu, Antiochii i Aleksandrii. Nagle niepozorna Jerozolima zyskała w konflikcie z potężną Cezareą kilka atutów: zainteresowanie i szacunek cesarza, a co za tym idzie, dostęp do jego przepastnej kasy, z której finansowano budowę Bazyliki Grobu Świetego. Wreszcie samą wspaniałą świątynię i ufundowaną przez Helenę bazylikę Wniebowstąpienia Pańskiego na Górze Oliwnej. Czy, jak twierdzi Cyryl, dzięki zleconym przez Konstantyna pracom jednym z atutów Jerozolimy stała się także relikwia krzyża? Choć, jak wspomniano wyżej, milczenie Euzebiusza w tej sprawie może budzić wątpliwości, to mamy inne dowody, z których wynika, że to bardzo mało prawdopodobne. W 333 r. Palestynę odwiedził anonimowy pielgrzym. Ponieważ najpewniej pochodził z Galii, historycy ochrzcili go Pielgrzymem z Bordeaux. Zawdzięczamy mu niezwykle szczegółową relację z Jerozolimy. Wiele wskazuje na to, że lokalni przewodnicy oprowadzali gościa po mieście, pokazując mu miejsca, które miały mieć związek z wydarzeniami opisanymi w Biblii. I tak Pielgrzym widział wieżę, na której szatan miał kusić Jezusa, skałę, przy której zdradził go Judasz, i kolumnę, przy której uwięzionego Chrystusa biczowali żołnierze. Uwagę zwraca jednak fakt, że choć Pielgrzym odwiedził Bazylikę Grobu Świętego, to ani słowem nie wspomina, by znajdowały się w niej relikwie krzyża. Milczenie Euzebiusza i Pielgrzyma wskazuje, że wbrew temu, co twierdził Cyryl, za czasów Konstantyna Kościół w Jerozolimie nie posiadał jeszcze owych relikwii. Jednak z pisanego w maju 351 r. listu biskupa do cesarza Konstancjusza wynika, że już kilkanaście lat później prawdziwy krzyż był w tym mieście. Jeśli wierzyć Cyrylowi, wieść o tym, że niezwykła relikwia jest w Jerozolimie, szybko rozeszła się po imperium. „Dzięki tym, którzy którzy biorą z [drzewa krzyża – przyp. red.] rozeszło się ono już stąd po niemal całym świecie” – pisze biskup, sugerując, że napływającym do Jerozolimy pielgrzymom rozdawano fragmenty relikwii, by mogli je zabrać w drogę do domu. O tym, jak ogromna była potrzeba posiadania takiej drzazgi, może świadczyć historia przytoczona przez jedną z pątniczek, Egerię. Była świadkiem obchodów Wielkiego Piątku w Jerozolimie około połowy lat 80. IV wieku. Z jej relacji wynika, że rzesze wiernych oddawały hołd drzewu krzyża, całując je. Każdy ze zbliżających się do relikwii był bacznie obserwowany przez pilnujących go diakonów, bo któregoś razu jeden z pielgrzymów próbował odgryźć jej fragment. Jak widać, biskup Cyryl odniósł wielki sukces w promowaniu zarówno miasta, jak i krzyża. Wszystko dzięki umiejętnie budowanej legendzie. Jej częścią jest opowieść o odnalezieniu krzyża przez cesarzową Helenę, matkę Konstantyna, którą po raz pierwszy spisał zapewne pod koniec IV wieku biskup Gelazy w niezachowanej do dziś „Historii Kościoła”, najprawdopodobniej zainspirowany opowieściami Cyryla. Historia ta ma dwie podstawowe wersje. Jedną za Gelazym powtarzają niemal wszyscy starożytni historycy Kościoła opisujący Helenę, dodając przy tym coraz to nowe, sensacyjne szczegóły. Cesarzowa miała natrafić na trzy krzyże, ukryte w grobie Jezusa. Obok znaleziono tabliczkę (titulus) ze słynnym napisem INRI. Natychmiast pojawił się problem, jak odróżnić krzyż, na którym umarł Jezus, od tych, na których wisiało dwóch łotrów. Biskup Makary przeprowadził wówczas praktyczny test. Krzyże po kolei przykładano do ciała chorej kobiety – kiedy po dotknięciu trzeciego z kolei została uzdrowiona, obecni uznali, że musi chodzić o ten właściwy. W drugiej wersji opowieści – zapewne późniejszej – miejsce ukrycia krzyża miał wyjawić Żyd Judasz. Po przybyciu do Jerozolimy Helena wypytywała mieszkańców, gdzie może się znajdować krzyż, ale ci nie chcieli jej nic powiedzieć. Cesarzowa nakazała więc wrzucić Judasza do studni, a ten po jakimś czasie zdecydował się ujawnić cenne miejsce. Następnie nawrócił się i przyjął imię Kyriakis: ten, który należy do Pana. Ta wersja historii była niezwykle popularna w średniowieczu, bowiem powtórzył ją w słynnej „Złotej legendzie” Jakub de Voragine. Dlaczego legenda o Helenie stała się tak popularna, że nawet dziś niektórzy wierzą w jej prawdziwość? Wiele wskazuje na to, że wynikało to z polityki Kościoła i walki o wpływy, a także z chęci zadzierzgnięcia przez Cyryla dobrych relacji z władcami imperium. Tym razem z kobietami z cesarskiego rodu, które w ostatnich dziesięcioleciach IV wieku pielgrzymowały do Palestyny i lubiły się porównywać z pobożną, hojną i potężną Heleną. Chętnie też zapewne oglądały krzyż, który Cyryl usłużnie im pokazywał. Wpływowe pątniczki musiały być przecież zadowolone. Dla dobra Jerozolimy. „Fot. East News, Getty Images ”
Coraz szerzej rozpisują się media izraelskie na temat rewelacji francuskiego archeologa, który miał odkryć urnę grzebalną ze szczątkami „brata Jezusa” – w domniemaniu Jezusa naukowiec André Lemaire ogłosił na łamach amerykańskiego czasopisma „Biblical Archeology Review”, iż odkrył on urnę grzebalną (ossarium), na której znajduje się napis: „Jakub, syn Józefa, brat Jezusa”.Sensację podchwyciły wnet izraelskie gazety. Wypowiada się tu wicedyrektor Wydziału Archeologicznego izraelskiego Departamentu ds. Starożytności archeolog Uri Da’ari, który twierdzi, że bardzo prawdopodobna jest przynależność odkrytych szczątków do Jakuba Apostoła, brata Jezusa Chrystusa. Zwykle bowiem na grobowcach lub ossariach umieszczano imię zmarłego i jego ojca – wystarczyłoby więc podać: Jakub, syn Józefa. Jeżeli dodano jeszcze imię brata zmarłego (co czyniono bardzo rzadko) – w tym wypadku Jezusa, to dlatego, że osoba ta musiała być ważna, nie tylko dla archeologowie izraelscy przypominają jednak, że w ówczesnej Jerozolimie, czyli w drugiej połowie I w. (tuż przed wybuchem powstania żydowskiego przeciw Rzymianom), żyło ponad 40 tys. Żydów, zaś imiona: Jakub (po hebrajsku i aramejsku – Jakow lub Ja’akow), Józef (Josif) i Jezus (Jeszu lub Jeszua) należały do bardzo popularnych. Mogło istnieć około kilkudziesięciu przypadków podobnych zestawień trzech imion w rodzinach ówczesnych Uri Da’ari uważa, że kamienna urna ze szczątkami zmarłego i odczytanym podpisem będzie miała duże znaczenie dla świata chrześcijańskiego, o ile hipoteza, że są w niej szczątki Jakuba, brata Jezusowego, zostanie potwierdzona dodatkowymi dowodami. Jest to także ważne znalezisko dla dziejów starożytnego Izraela, choć nie tak wysokiej rangi – dodał wywiadzie dla radia izraelskiego powiedział on ponadto, że władze izraelskie zezwoliły na czasowe wywiezienie odkrytej urny poza granice kraju. Potem znalezisko wróci do Izraela i zostaną podjęte rozmowy, czy zostanie ono wystawione w którymś z państwowych muzeów archeologicznych czy też pozostanie w rękach autora odkrycia, napis na urnie z prochami zmarłego jest najstarszym dowodem historycznym – poza tekstami Nowego Testamentu – ziemskiego życia Jezusa Chrystusa. Według specjalistów liternictwo aramejskie, zastosowane na ossarium, było używane tylko w latach 10-70 po Chr., a powstanie naczynia oszacowano na rok dodać, że wg katolickiej egzegezy Nowego Testamentu Jezus Chrystus nie miał rodzonego brata, który byłby synem Józefa. Ci, których Pismo Święte nazywa „braćmi Jezusa”, byli w rzeczywistości Jego krewnymi, gdyż słowo „brat” ma w języku aramejskim szersze znaczenie niż po Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
W Jerozolimie, po raz pierwszy od stuleci, otwarto Grób Pański. Naukowcy dotrą do powierzchni skalnej na której, według tradycji, spoczywało Ciało Jezusa Chrystusa. - To będzie długa analiza naukowa, ale będziemy mogli wreszcie dotrzeć powierzchni skalnej, na której spoczywało ciało Chrystusa - powiedział Fredrik Hiebert, archeolog i pracownik National Geographic Society, jeden z partnerów projektu. Dodał, że naukowców zaskoczył fakt, że pod marmurową pokrywą znajdowało się tak wiele warstw archeologicznych. Analiza skał wewnątrz grobowca pozwoli naukowcom zbadać jedno z najważniejszych miejsc kultu chrześcijan. Pozwoli również odpowiedzieć na pytanie, jak Grób Pański ewoluował od jego pierwszej identyfikacji, dokonanej w roku 326 przez świętą Helenę, matkę cesarza Konstantyna. Według tradycji chrześcijańskiej, ciało Chrystusa zostało pochowane na półce skalnej lub w kamiennym "sarkofagu", wyciosanym przy jednej ze ścian wapiennej jaskini. Pochówek Jezusa miał miejsce po Jego ukrzyżowaniu w 30. lub 33. roku. Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
Płynnie przechodzimy od Męki do Zmartwychwstania. Ale bez pewnego odważnego ucznia i innego przyjaciela Jezusa, nie wiadomo, jak wyglądałby poranek wielkanocny. O tych dwóch Izraelitach prawie się nie mówi. Zresztą, jakie to ludzkie. Do dzisiaj nie dostrzega się wielkiego dobra, które dzieje się w cieniu, poza kamerami i bez rozgłosu. Nawet podczas czytania Męki Pańskiej wspomina się o nich jakby na marginesie. Przecież to, co najważniejsze już się dokonało. Jezus nie żyje. Kto by jeszcze zwracał uwagę na takie detale? A jednak na Golgocie wydarzył się mały cud. Pierwszy owoc śmierci Chrystusa. Nie kto inny tylko członkowie Wysokiej Rady: Józef z Arymatei i Nikodem zdjęli ciało Jezusa i pochowali je w nowym grobie. Akurat im zamożność i wysoki status społeczny nie przeszkodziły, chociaż Jezus przestrzegał, że bogatym trudno wejść do królestwa i krytykował religijnych przywódców. A jednak "trudno" nie oznacza "niemożliwe". Dzisiaj łatwo się czyta i słucha tej opowieści o pogrzebie, ale czy rozumiemy, na jaki gest zdobyli się ci bogaci i religijni panowie? Zdumiewające, że gdy apostołowie zwiali i siedzieli w jakiejś kryjówce, Jezus zadbał o swój pochówek. Godny króla. Nigdy nie mówił o tym, żeby Go pogrzebać. Nie martwił się o to, kto zatroszczy się o Jego umęczone i martwe Ciało. Jakoś to będzie. Bóg sam się zatroszczył. I wybrał do tego ludzi, o których zapewne nikt by wcześniej nie pomyślał. To właśnie oni pokazali, jak bardzo cenili Jezusa. Ich uczynek miłosierdzia naprawdę ich kosztował, zarówno materialnie jak i duchowo. Piszą o nim wszyscy ewangeliści. I generalnie ich relacje są bardzo zbliżone. Józef z Arymatei to zamożny i znaczny członek Sanhedrynu, człowiek "sprawiedliwy i dobry" (Łk 23, 50), "który był uczniem Jezusa" (Mt 27, 57), chociaż "ukrytym z obawy przed Żydami" (J 19, 38). Łukasz zaznacza, że Józef nie "przystał na uchwałę Wysokiej Rady i ich postępowanie" (Łk 23, 51). Nie zgadzał się z wyrokiem arcykapłanów, skazujących Jezusa na śmierć. A więc już wtedy sprzeciwił się woli większości. Może popatrzyli na niego spode łba jak na odszczepieńca? On się już tym nie przejmował. Nawiasem mówiąc, można być członkiem jakiegoś gremium i wcale się z nim nie utożsamiać, choć z ważnych powodów trzeba do niego należeć. Józef również powoli dojrzewał do bycia uczniem. Nie stał nim się od razu. Śmierć Jezusa jeszcze bardziej umocniła Józefa, który ofiarował Mistrzowi swój grób i wykazał się aktem niezwykłego męstwa. Zwłaszcza św. Marek podkreśla odwagę Józefa, który "śmiało udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa". (Mk 15, 43). Józef idzie pod prąd, żaden z uczniów nie zdobył się na coś podobnego. Przecież ktoś z otoczenia Piłata łatwo mógł donieść do Sanhedrynu, że wśród nich też jest "zdrajca". Św. Jan Chryzostom trafnie zauważa, że "Józef, który wcześniej się ukrywał, teraz po śmierci Chrystusa odważył się na wielki czyn. Narażał się przecież na śmierć, ściągając na siebie nienawiść przez swą życzliwość względem Jezusa, gdy odważył się prosić o Jego ciało, a ustąpił nie wcześniej, aż osiągnął swój cel". Św. Marek pisze, że Piłat "podarował ciało Jezusa" (Mk 15, 43) Józefowi. Zapewne dla namiestnika był to tylko trup. Ewangelista nieprzypadkowo chyba wtrąca tutaj greckie słowo "doreomai", które w Nowym Testamencie występuje często w odniesieniu do Boga, Na przykład, św. Paweł używa go, gdy pisze o "łasce i darze Boga udzielonym przez Jezusa Chrystusa mocą Jego śmierci" (Por. Rz 5, 15). Wyraża ono akt obdarowania nas przez Boga. To ciekawe, że Ciało Syna jest darem dla Józefa, na dodatek przekazanym przez poganina, który skazał Jezusa. Zarówno Józef jak i Nikodem przyjęli je z wielkim szacunkiem. "Obwiązali w płótna razem z wonnościami" (J 19,40). Czy nie ukrywa się tutaj jakaś aluzja do Eucharystii i naszego obchodzenia się z Ciałem Jezusa, którym dzisiaj jest każdy członek Kościoła? Drugi bohater pogrzebu Jezusa to Nikodem. Nie wiemy, czy rzeczywiście stał się uczniem Chrystusa. Ewangelie milczą na ten temat. Niemniej, w Ewangelii św. Jana pojawia się trzy razy. Zawsze ukazany przychylnie. Najpierw Nikodem przyszedł do Jezusa nocą, by porozmawiać. Później, jako "jeden z nich" ( J 7, 50), czyli członek Wysokiej Rady, stanął w obronie Jezusa, gdy jego koledzy chcieli Go zgładzić: "Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw nie przesłucha i zbada, co czyni"? (J 7, 51). Oczywiście, Nikodemowi szybko zamknięto usta. Jego pytanie motywowane było zapewne wcześniejszą rozmową z Jezusem. Sam chciał się spotkać. Poznać. Wtedy inaczej patrzy się na człowieka, nie jak na wroga. Ostatni raz słyszymy o nim już po śmierci Pana. Na pogrzeb Jezusa Nikodem przyniósł 100 funtów mieszaniny mirry i aloesu. Te aromatyczne substancje w naszej jednostce wagi ważyły około 32, 5 kg. To ogromna ilość, znacznie przewyższająca zapotrzebowanie na zabalsamowanie jednego ciała. Dla zwykłego obywatela wystarczało około 5 funtów wonności. Osobie z królewskiego rodu darowano 75 funtów. Jezus został pochowany jak król nad królami. Nie dało się takiej ilości wonności przenieść ukradkiem, żeby nikt nie zauważył. Może trzeba było przywieźć je na grzbiecie muła i z pomocą sług. Jeśli dar Marii z Betanii wart był 300 denarów (rok pracy przeciętnego robotnika), to dar Nikodema opiewał na około 30 tys denarów. Oboje dali tyle, ile mogli. Każdy według swoich możliwości. Ten gest jest niewątpliwie wyrazem hojności i wielkoduszności Nikodema. Niektóre manuskrypty hebrajskie sugerują, że Nikodem idąc z ciałem Jezusa do grobu, płakał. Nie wspomina o tym Ewangelia, więc to przypuszczenie. Może jego łzy to również znak pokuty, że nie udało mu się powstrzymać Sanhedrynu przed skazaniem Jezusa na śmierć? Może żałował, że podczas procesu Jezusa zabrakło mu odwagi? W każdym razie, Jezus został pochowany i zmartwychwstał w grobie swego ucznia. Wcześniej namaszczony przez kobietę w Betanii, po śmierci przez dwóch bogatych mężczyzn, którzy w ten sposób okazali Mu miłość. Czy to nie wspaniały znak? Grób każdego chrześcijanina nie jest miejscem królowania śmierci, chociaż zewnętrznie tak wygląda. To miejsce zwycięstwa. Tam jest już Zmartwychwstały. Podczas swojej Paschy Jezus nie był otoczony samymi wrogami. Miał też przyjaciół: właściciel osiołka, gospodarz domu, gdzie odbyła się Ostatnia Wieczerza, Szymon z Cyreny, Weronika, Salome, matka Kleofasa, Maria Magdalena, Józef z Arymatei, Nikodem, Dobry Łotr. Całkiem pokaźna grupa, a jak łatwo ich wszystkich pominąć. Wystarczy tylko skupić się na złu albo na statystykach. Ziarno Królestwa wzrasta jednak powoli. A tak zupełnie na koniec, Józef z Arymatei jest ogłoszony patronem wszystkich grabarzy. A jego wspomnienie przypada 17 marca. Do niedawna w ogóle o tym nie wiedziałem. Przeczytaj o odważnej kobiecie, która też namaściła Jezusa na Jego pogrzeb
co znaleziono w grobie jezusa