Mój mąż, z którym mieszkaliśmy 13 lat, zostawił mnie dla innej kobiety. Jest ode mnie o piętnaście lat młodsza. Autor: Amelia Krug. 12:59 02.09.22. Gość gościówna. Goście. Napisano Czerwiec 3, 2013. On sam tę realcję okresla jako "skomplikowany związek" :O Nie ymyśliłam sobie tego, bo wiele razy rozmawialiśmy o naszych uczuciach Odp: Moj facet powiedzial mi, ze nie czuje sie meski. Myślę, że sporym błędem jest mówienie facetowi, że jest wszystko ok i absolutnie Ci to nie przeszkadza, skoro jest wręcz odwrotnie. Okłamujesz go, a Wasza relacja już od dawna Cię nie satysfakcjonuje. Musisz zacząć być z nim szczera. Moj facet nie dba o siebie. Zarchiwizowany. Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi. Moj facet nie dba o siebie. pójdzie do innej , która mu to da, bo wiele jest Hej licze na wasza pomoc moj chlopak mowil mial do zalatwienia pare spraw wspieralam go bardzo wstawalam wczesnie rano jezdzilam z nim by czul ze ma kogos obok kto go wzpiera. to facet mysli o Facet z jajami nie szuka tylko poklasku z zewnątrz. NAJBARDZIEJ dba o swoją rodzinę, a nie o swoją firmę czy pracę, czy samochód. Potrafi powiedzieć podwykonawcy, który doliczył mu coś bezczelnie do rachunku, co rzekomo dany facet zniszczył "nie, nie w sobotę rano. Proszę przyjechać w poniedzialek. MfBJp. Ze łzami w oczach zacząłem wkładać do walizki jego rzeczy. Piżama w lokomotywy, sweterki, dżinsy, ulubiony miś... Grażyna czekała w przedpokoju, szeptem wymieniając jakieś uwagi ze swoim kochankiem. Mój syn ma zamieszkać w domu jakiegoś obcego faceta? Dlaczego? Bo moja żona tak chce! Długo nie mogłem się z tym faktem pogodzić. Aż pewnego dnia... Rozwód był dla mnie szokiem – po ośmiu całkiem udanych latach moja żona Grażyna oświadczyła mi, że kogoś ma. – Przenoszę się do Jerzego i zabieram ze sobą Michałka – usłyszałem. – Wynieść się możesz, choćby dzisiaj, ale dziecka nie weźmiesz! – krzyknąłem, kompletnie wytrącony z równowagi. Siedzieliśmy przy kuchennym stole Parę minut wcześniej zacząłem dyskusję o spłatach kredytu i wtedy Grażyna wyjechała z tym rozwodem. Najbardziej wkurzał mnie fakt, że niczego nie zauważyłem – wychodziło na to, że żona od miesięcy przyprawiała mi rogi, a ja o niczym nie miałem pojęcia! Wstałem, gwałtownie odsuwając krzesło. Grażyna chyba się przestraszyła. I dobrze. – Olek, przecież i tak sąd przyzna opiekę nad Michałem mnie! – powiedziała po chwili. – To się jeszcze okaże! – krzyknąłem. – Chyba nie zamierzasz walczyć ze mną o dziecko? Przecież ty całymi dniami pracujesz, nie byłbyś w stanie się nim zająć – wyrzuciła mi Grażyna. Odpowiedziałem, że nie pozwolę, żeby mój syn zamieszkał z jakimś obcym facetem, ale żona nie zamierzała ustępować. – Wyprowadzam się, Olek. Nie możesz mi tego zabronić. A Michałek przenosi się ze mną. Zacisnąłem ręce w pięści, z ponurą miną przyglądając się krzątaninie żony. Kręciła się po mieszkaniu pakując drobiazgi naszego sześcioletniego syna i zdałem sobie sprawę, że wygląda na wyjątkowo rozpromienioną. – Co to za facet?! – zapytałem, kiedy wyjmowała z szafy podróżną torbę. – Jerzy. Poznaliśmy się w pracy. Olek, nie planowałam tego, nie chciałam. Po prostu się zakochałam – rozpłakała się Grażyna. – Wzruszające! Tylko czemu zabierasz mi syna? – Będziesz go przecież widywał, zawsze możesz... – Nie pozwolę ci zabrać Michałka! – wszedłem jej w słowo. – Sama możesz się wynieść choćby zaraz, ale dziecko zostaje! Zajmie się nim moja mama. Chcesz naszego syna? Poczekaj chociaż do rozwodu! – Dobrze – ku mojemu zaskoczeniu Grażyna zgodziła się ze mną i jeszcze tego samego wieczoru wyprowadziła się do kochanka. Sama. Zostałem z synem – przeniosła się do nas moja mama i jakoś sobie radziliśmy Młody tęsknił za Grażyną, jednak chyba cieszyły go te nasze nowe, męskie obyczaje. Lody na śniadanie, chrupanie chipsów w łóżku, wypady na ryby – żona nigdy nie dawała młodemu zbyt wiele swobody, więc obecnie żył jak w raju. Niestety – minęło kilka miesięcy i dostaliśmy rozwód, a Grażyna przyjechała z tym swoim fagasem po mojego syna. – Olek, nie rób scen. Będziesz mógł go widywać, nie zamierzam robić ci trudności – szepnęła Grażyna. – Aha, nie zamierzasz robić mi trudności? To szalenie miło z twojej strony – ironizowałem. – Po prostu go spakuj – powiedziała. Co było robić? Ze łzami w oczach, ciesząc się, że młody jest u mojej mamy, zacząłem wkładać do walizki jego rzeczy. Piżama w lokomotywy, sweterki, dżinsy, ulubiony miś... Grażyna czekała w przedpokoju, szeptem wymieniając jakieś uwagi ze swoim kochankiem. Miałem ochotę podejść i dać mu w zęby, wiedziałem jednak, że takim zachowaniem sam bym sobie zaszkodził – w końcu niestabilny emocjonalnie ojciec, to żaden wzór dla sześciolatka. A skoro mogło się skończyć nawet walką o dziecko w sądzie... Wziąłem głęboki wdech i postawiłem w przedpokoju walizkę – Słuchaj, wiem, że to niezręczna sytuacja, ale skoro już się widzimy... Jestem Jerzy – powiedział nagle on i wyciągnął do mnie rękę. – Aleksander – mruknąłem i kompletnie zignorowałem jego wyciągniętą dłoń. Chrząknął wyraźnie speszony, schował rękę do kieszeni i zapatrzył się w czubki swoich butów. „Dupek i mięczak” – pomyślałem z nienawiścią. Chwilę później, wyjmując z szafy kurteczki syna, przyjrzałem mu się uważniej. Wyglądał na porządnego faceta – szczupły, krótko obcięty szatyn w okularach. „Ale kto go tam wie?” – skrzywiłem się. – Nie musisz się fatygować. Odbierzemy Michałka prosto od twojej mamy – powiedziała Grażyna, gdy wychodzili. – Chciałbym się z nim pożegnać – zaprotestowałem. – Po co? Przecież widzicie się w sobotę! Nie zamieniaj tego wszystkiego w jakiś łzawy dramat, Olek! – krzyknęła Grażyna. Nie odpowiedziałem, bo dosłownie się we mnie gotowało – Cześć – powiedziała tymczasem moja była żona i zamknęła za sobą drzwi kluczem, którego wciąż mi nie oddała. Z czystej złośliwości, dwa dni później zmieniłem zamki, jednak fakty wciąż były niezmienne – mój ukochany, sześcioletni syn zamieszkał pod dachem praktycznie obcego faceta! Pierwszy samotny wieczór był koszmarny – wypiłem cztery piwa i zasnąłem na fotelu, w pokoju syna. Obudziłem się w środku nocy, w pierwszej chwili myśląc, że mały jest chory, a ja czuwam przy jego łóżku. I dopiero jakąś minutę później dotarło do mnie, że Michałek śpi w nowym mieszkaniu, a mnie już zawsze będą musiały wystarczać te nasze krótkie, weekendowe spotkania... Dzień później, parę minut po dwudziestej drugiej, pojechałem do centrum. Wiedziałem już, że cały ten cholerny Jerzy pracuje z moją żoną Grażyna była menedżerem w jednej z drogich, modnych restauracji. Zaparkowałem samochód w pobliżu niewielkiego parku i pieszo ruszyłem w stronę wąskiego, brukowanego zaułka. Restauracja była pełna – wiedziałem, że w piątkowy wieczór na stolik bez wcześniejszej rezerwacji czekało się ponad pół godziny. Przeszedłem się pod oknami, zajrzałem do środka. Nigdzie ani śladu Jerzego. Czego właściwie od niego chciałem? Nie wiem... Może pogadać? A może po prostu w końcu dać mu w mordę? Zasłużył sobie! Przecież musiał wiedzieć, że Grażyna jest mężatką, że ma małe dziecko... „Zakochali się w sobie, też mi usprawiedliwienie!” – piekliłem się w duchu. Przed dwudziestą trzecią lokal zaczął pustoszeć. Obszedłem restaurację i zaczaiłem się na jej tyłach – w ciasnym, wąskim podwórzu. Liczyłem na to, że Jerzy wymknie się na papierosa. Wiedziałem, że pali i mogłem tylko mieć nadzieję, że nigdy nie robi tego przy moim dziecku. Oparłem się o spiętrzone drewniane skrzynki i zapatrzyłem się w ciężkie, metalowe drzwi od kuchni lokalu, kiedy w wąskim przejściu na podwórze pojawiło się trzech rosłych, zakapturzonych mężczyzn. – Ty, gościu, patrz jaki jeleń nam się napatoczył! – zarechotał jeden z nich. Zanim w ogóle zorientowałem się, co jest grane, wszyscy trzej ruszyli w moją stronę – Dawaj portfel, tatuśku – warknął najwyższy z nich i pchnął mnie na beton. Rozwaliłem sobie łokieć, ale wściekłość na Jerzego urosła teraz do czystej furii. Chwyciłem za leżącą na ziemi deskę i rozkwasiłem gościowi nos. – Oż ty, gnoju jeden! – krzyknął, ruszając na mnie z pięściami. Nie wiem, ile czasu się z nimi biłem i co właściwie by się ze mną stało, gdyby nagle nie otworzyły się drzwi od zaplecza restauracji i ktoś nie przyszedł mi z pomocą. Dobrze się bił – od razu zwalił tego z grubym karkiem i zabrał się za okładającego mnie pięściami dresa. Parę minut później gnojki, które mnie napadły czmychnęły z podkulonymi ogonami, a ja zorientowałem się, że z pomocą nie ruszył mi żaden z młodych kucharzy, ale... Jerzy. On też dopiero teraz mnie poznał. – Aleksander? Co tu robisz? – zdziwił się, nieporadnie usiłując zatamować lejącą się z nosa krew. – Sam nie wiem... Chyba chciałem dać ci w mordę. – Już dostałem – zażartował. – Chodź, wypijemy jakieś piwo. Jasne, że wciąż jesteś na mnie zły, ale chodzi o Michałka. Nie powinniśmy skakać sobie do gardeł za każdym razem, kiedy się spotkamy – powiedział nowy facet Grażyny. Zawahałem się, ale nie ustąpił – No chodź, Grażyny dzisiaj nie ma w pracy. Napijemy się, pogadamy jak facet z facetem. Tylko z tym mordobiciem poczekaj na inną okazję, co? Dzisiaj solidnie już oberwałem. – Czemu właściwie mi pomogłeś? – zdziwiłem się. – Po pierwsze, nie miałem pojęcia, że to twój tyłek ratuję z opresji. Strasznie tu ciemno. A po drugie, mieliśmy już w ostatnich tygodniach kilka napadów w okolicach restauracji i zrobiliśmy się czujni. W naszym interesie jest wygonienie stąd tych bandziorów, bo obrabiają nam klientów – wzruszył ramionami. Usiedliśmy przy piwie. Ku mojemu zdumieniu rozmowa nawet nam się kleiła. On opowiedział mi, jak poznał Grażynę i przez ile czasu się wahał, żeby w ogóle coś z nią zaczynać. Ja zwierzyłem mu się ze swoich obaw odnośnie mojego syna. – Nienawidzę myśli, że Michałek mieszka z obcym facetem – powiedziałem. – Wyobrażam sobie, stary. Z mojej strony mogę ci jednak obiecać, że nie stanie mu się żadna krzywda. To świetny dzieciak, naprawdę go lubię. To co? Rozejm? – zaproponował i wyciągnął do mnie rękę. Tym razem ją uścisnąłem. Jasne – to jeszcze nie przyjaźń, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że tamtego wieczoru narodziła się między nami jakaś nić porozumienia. Na początek dobre i to. Najważniejsze, że z Jerzego całkiem porządny gość. Nie taki znowu dupek, jak wcześniej myślałem. Aleksander, lat 34 Czytaj także: „Miałam oddać szpik swojemu siostrzeńcowi, kiedy… zaszłam w ciążę. Musiałam dokonać przerażającego wyboru” „Mój mąż myślał tylko o pracy i pieniądzach. Doszło do tego, że nasz syn chciał mu… zapłacić, żeby spędzał z nim czas” „Rodzice nigdy się mną nie interesowali. Zarabiali góry pieniędzy i myśleli, że to wystarczy. Pozwałam ich o alimenty” Įdomybės Reading 3 minViews by May 12, 2022 – Paweł, gdzie się podziały banany? – Mówię do męża. – Zjadłem je, bo miałam na nie ochotę. – Nie mogłeś zostawić chociaż jednego na podwieczorek dla syna? – Po prostu problem rozdmuchany. Jakby w sklepie nie sprzedawali bananów. – Więc idź i kup kilka. – Mam mecz piłki nożnej. Jak mogę iść? W naszej rodzinie tak się dzieje cały czas: twarożek, ciastka, jabłka. Muszę nawet chować jedzenie, bo przy takim ojcu mój syn może być głodny. Jesteśmy małżeństwem od pięciu lat. Nasz syn niedługo skończy dwa lata. Mamy kredyt hipoteczny, więc wiesz, że pieniądze są ograniczone. Mój mąż uważa, że jest żywicielem rodziny, bo dał nam mieszkanie. W rzeczywistości sprzedał swoje jednopokojowe mieszkanie, żeby zrobić zaliczkę, ale moi rodzice też pomogli. Moja mama uważa, że Paweł jest prawdziwym egoistą. Trochę się z nią zgadzam. Pewnego dnia przygotowywaliśmy się do przyjęcia urodzinowego. Ja gotuję, żeby poczęstować gości, a on ciągle biega pod nogami i opróżnia talerze. Najgorsze było to, że dorwał się też do tortu. Zostawiłam go na balkonie, bo w lodówce nie było miejsca. Przyniosłam go do kuchni, żeby pokroić, patrzę, a tam został kawałek pokrojonej i udekorowanej czekolady. Wyobraźcie sobie, jaka byłam zażenowana. To się zdarza cały czas. Owszem, on zarabia, ale jakoś da się to wszystko sensownie poukładać, pomyśleć o innych. On ma jedną wymówkę: “Kupimy to, nie martw się!”. Ok, nie dba o mnie, ale jak można nie dbać o swoje dziecko? Zwłaszcza że nie mamy wystarczająco dużo pieniędzy, a ja na coś liczę. W ciągu tygodnia możemy zjeść zapas jedzenia na miesiąc. – Dlaczego się go czepiasz? To jest człowiek, niech je. Zarabia pieniądze. A ty nie miej do niego pretensji, tylko gotuj więcej – broni go teściowa. Ciekawe jest to, że choćbyś nie wiem ile gotowała, on i tak nie będzie miał dość. Zje wszystko. Nie ma mowy o kupowaniu więcej – i tak musimy spłacać kredyt hipoteczny, kupować ubrania i inne artykuły gospodarstwa domowego. Ogólnie rzecz biorąc, powiedziałam mężowi, że jeśli jeszcze raz to zrobi – rozwiedziemy się. Podzielimy się mieszkaniem i będziemy żyć każdy swoim życiem. On się na mnie obraził, poskarżył się matce. Teściowa już nawet nie chce ze mną rozmawiać. A ja myślę, że mam rację. Co o tym sądzisz? Złote myśli o przyjaźni: zbiór najlepszych cytatów, złotych myśli i aforyzmówZawartość strony1 Złote myśli o przyjaźni: zbiór najlepszych cytatów, złotych myśli i Cytaty, aforyzmy, sentencje złote myśli o przyjaźni:2 Koniecznie zobacz naszą platformę ze szkoleniami online:3 Koniecznie zobacz naszą platformę ze szkoleniami online: Przyjaźń, czy to z partnerem, członkiem rodziny, lub współpracownikami, ma zasadniczy wpływ na naszą szczęśliwość. Ze względu na jej znaczenie zebraliśmy najsłynniejsze i najbardziej znaczące cytaty na ten temat. REKLAMA Koniecznie zobacz NAJLEPSZE szkolenie z Facebooka na rynku Link do kursu: szkolenie Facebook Ads Cytaty, aforyzmy, sentencje złote myśli o przyjaźni: Przyjaciół kochamy dla ich wad, bo lubimy, gdy ktoś też ma wady. [ Aleksander Fredro ] REKLAMA: Koniecznie zobacz naszą platformę ze szkoleniami online: Przyjaźń jednego roztropnego człowieka jest bardziej wartościowa niż przyjaźń wszystkich głupców. [ Demokryt ] Kto obmawia przyjaciela, kto go nie broni wobec oskarżeń innych, kto cieszy się z wyśmiewań ludzkich i łowi plotki gadułów, kto potrafi zmyślać rzeczy nie widziane, a nie potrafi zmilczeć zawierzonej tajemnicy, jest czarnym charakterem, tego wystrzegaj się Rzymianinie! [ Horacy ] Przyjaciel – ktoś, przed kim można głośno myśleć. [ Ralph Emerson ] U przyjaciół wszystko jest wspólne. [ Pitagoras ] Tak postępuj z przyjaciółmi, aby nie stali się nieprzyjaciółmi, a z nieprzyjaciółmi tak, żeby jak najprędzej stali się tobie przyjaciółmi. [ Pitagoras ] Przyjaźń należy do natury ducha, a nie posiadania. [ Roman Mleczko ] Przyjaźń z całym światem zaczyna się od przyjaźni z najbliższym otoczeniem. [ Aldona Różanek] Tylko ludzie o wielkich zaletach serca mają przyjaciół. [ Voltaire ] Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. [ Adam Mickiewicz ] Jeśli jakaś dłoń ma swoje miejsce w drugiej dłoni, to właśnie jest przyjaźń. [ Adam Asnyk ] Gdy stracisz, co ci fortuna udzieli, dopiero poznasz czy masz przyjaciół. [ J. U. Niemcewicz] Przyjaźń jest subtelną rozkoszą szlachetnych dusz. [ Safona ] Przyjaźń jest największym darem, jaki mądrość może ofiarować, aby uczynić całe życie szczęśliwym. [ Epikur ] Ze wszystkich dróg prowadzących do osiągnięcia szczęścia w życiu, żadna nie jest tak skuteczna, tak owocna i tak słodka jak przyjaźń. [ Epikur ] Przyjaciel to ktoś, kto zna twoje możliwości i pomaga ci rozwinąć je w najwyższym stopniu. Zna on także twoje ograniczenia i ostrzega Cię przed różnymi przedsięwzięciami. [ John Ching – Hsiung Wu ] Siedliskiem przyjaźni jest serce, ale dochodzimy do niej drogą zrozumienia. [ John Ching – Hsiung Wu ] Nawet cień przyjaciela wystarczy, aby uczynić człowieka szczęśliwym. [ Meander ] Wielkie przyjaźnie zawiązują się w pogoni za jakimś ideałem, w obronie jakiejś sprawy, w trudach poszukiwań… [ Teilhard de Chardin] Prawdziwa przyjaźń to doskonała harmonia tego, co ludzkie z tym, co boskie. [ Cyceron ] Wykreślić ze świata przyjaźń… to jakby zgasić słońce na niebie, gdyż niczym lepszym ani piękniejszym nie obdarzyli nas bogowie. [ Cyceron ] Przyjaciel – ktoś, przed kim można głośno myśleć. [ Ralph Waldo Emerson] Zwycięzca ma wielu przyjaciół, zwyciężony ma dobrych przyjaciół. [ przysłowie mongolskie ] Przyjaźń to nie tylko wspaniały prezent, lecz także ustawiczna praca. [ Ernest Zacharias ] Żegnając przyjaciela, nie płacz, ponieważ jego nieobecność ukaże ci to, co najbardziej w nim kochasz. [ Gibran Kahlila ] Przyjaciele spotykają się, aby się lepiej poznać i pokochać. Przyjaciele są szczęśliwi, gdy się spotykają, mówią sobie wszystko, kim są i czym żyją. [ Luciano Cian ] Przyjaźń to najpiękniejsza rzecz, jaką człowiek może zaproponować drugiemu człowiekowi. Bezinteresownie. [ Pino Pellegrino ] Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość. [ Św. Jan Bosko ] Przyjaźń jest niewątpliwie najskuteczniejszym lekiem na cierpienia zawiedzionej miłości. [ Jeane Austen ] Przyjaźń jest jak nieśmiertelnik; blady – ale nigdy nie zwiędnie. [ Henryk Sienkiewicz ] Niewiele byłoby przyjaźni, gdyby każdy wiedział, co przyjaciel o nim mówi, kiedy go nie ma. [ Blaise Pascal ] Przyjaźń nie jest czymś spontanicznym, automatycznym, jest natomiast owocem obopólnej zgody, decyzji, życiowej postawy, otwartości. Nie staje się, ani nie pozostaje przyjaciółmi przez przypadek. Prawdziwa harmonia jest najpiękniejszym darem wierności prawdzie, uczciwości, sprawiedliwości; jest zawsze zaskoczeniem i zadziwieniem. Tak jak światło gwiazd nie pojawia się jedynie wtedy, kiedy się je dostrzega, i nie znika, gdy zostało dostrzeżone. [ Dalmazio Mangillo ] Nie opowiadaj swej przyjaciółce o swoim szczęściu, aby nie obudzić w niej zazdrości. Nie opowiadaj też o swoich smutkach, aby nie sprawić jej radości. [ Madame De Deffaud ] Związki przyjaźni powinny być nieśmiertelne, nieprzyjaźni śmiertelne. [ Tytus Liwiusz ] Każdy człowiek powinien posiadać sporych rozmiarów „cmentarz”, na którym będzie „grzebał” winy swoich przyjaciół. [ Henry Ward Beecher ] Głębokie zaufanie do bliźnich zasługuje na pochwałą, często płacimy za nie wysoką cenę. [ Jean-Babtiste Delacour ] Tylko ten, kto poznał samego siebie, potrafi ocenić innego człowieka. [ Jean-Babtiste Delacour ] Milczenie – przyjaciel, który nigdy nie zdradzi. [ W. Saroyan ] Prawdziwa przyjaźń przychodzi wtedy, gdy milczenie dwóch osób ich nie niepokoi. [ Dave Tyson Gentry ] Wszystkie wielkości świata nie są tyle warte, co dobra przyjaźń.. [ Wolter ] Przyjaźń jest niewątpliwie najskuteczniejszym lekiem na cierpienia zawiedzionej miłości. [ Jane Austen ] Przyjaźń jak nieśmiertelnik – to blady kwiatek, ale nie więdnący nigdy. [ Henryk Sienkiewicz ] Najpiękniejsza przyjaźń istnieje między ludźmi, którzy wiele od drugich oczekują, ale nigdy nie żądają. . [ Albert Schweitzer ] Czym sen dla ciała, tym przyjaźń dla ducha – odświeża siły. [ Cyceron ] Przyjaźń rodzi miłość na pustyni samotności. [ Johann Heinrich Lambert ] Jakie są Twoje ulubione złote myśli o przyjaźni? REKLAMA: Koniecznie zobacz naszą platformę ze szkoleniami online: Warning: Trying to access array offset on value of type null in /home/rafalszr/domains/ on line 286 Dr/PhD Rafał Szrajnert Rafał Szrajnert to doktorant (PhD) specjalizujący się w zarządzaniu i marketingu. Ukończył studia magisterskie na wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego, a także studia podyplomowe. Jest przedsiębiorcą z ogromnymi sukcesami, Oprócz własnej działalności prowadzi doradztwo biznesowe, coaching i szkolenia, szeroko znane w Polsce. Profil działalności to: -doradztwo marketingowe -konsulting marketingowy -szkolenia, kursy -doradztwo biznesowe (psychologia, coaching) -marketing (seo, reklamy CPA, PPC) fot. Adobe Stock, Czekałam właśnie w kolejce do kasy, gdy nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam się gwałtownie. Za mną stał mężczyzna z brodą. Przyglądał się moim włosom, ale nie nachalnie, raczej z podziwem. Trochę tak, jakby wcale nie na mnie zwrócił uwagę, tylko na fryzurę. – Idealny odcień… – zauważył i spojrzał mi w oczy. – Idealnie pasuje do pani cery. – Dziękuję. Czy my się znamy? – Nie – zmieszał się. – Przepraszam, że panią zaczepiam, jeśli to dla pani niemiłe. Uśmiechnęłam się. – Ależ nie… To miłe! – zapewniłam go. Teraz on się uśmiechnął i zarzucił torbę na ramię. Wystawały z niej laptop, zakupy i szalik w kratkę. Nasunął kaptur na głowę, bo za oknami właśnie zaczęło padać. – Do widzenia – powiedział i wyszedł. Podniosłam rękę w geście pożegnania. Facet zniknął za budką z hot-dogami. Przez chwilę gapiłam się na swoje odbicie w szybie. Idealny odcień? Jakoś nigdy w ten sposób o tym nie myślałam… Zapłaciłam za kiszoną kapustę, marchew i antonówki, po czym wróciłam do domu. Następnego dnia miały wpaść Elka i Karolina ze swoim nowym facetem. Zaplanowałam, że zrobię lekki bigos i szarlotkę, moje dwa popisowe dania. Może nie z najwyższej półki, ale za to smaczne. Idealne na wieczór. Piotrek powiedział mi w ostatniej chwili, że nie wie, czy przyjedzie, bo będzie zmęczony po dodatkowym dyżurze. Zdenerwowałam się i zapytałam, po co go brał. – To już trzeci raz, jak zapraszam swoich znajomych, a ty nie przychodzisz. – Kotku – objął mnie, ale i tak wyczułam jego irytację. – Przecież mówiłem ci, że muszę iść za Roberta. Ma chore dziecko. Tylko westchnęłam ciężko. No tak, oczywiście… Jak mogłabym konkurować z chorym synkiem jego przyjaciela? – Gdybyś nie była mi tak bliska, nigdy bym ci tego nie powiedziała… – stwierdziła Karola, gdy dowiedziała się, że Piotrka wieczorem nie będzie. – Niestety, mam wrażenie, że on gra na zwłokę. – Co masz na myśli? – zdziwiłam się. – Tak mu po prostu wygodnie – odparła przyjaciółka i spojrzała na mnie poważnie. – Chyba trochę przesadzasz. Tym razem tak się złożyło, że musiał wziąć dyżur za swojego kolegę, bo… – próbowałam go tłumaczyć, ale Karolina przerwała mi: – Nie tylko tylko tym razem. Zawsze! Coś sporo tych zbiegów okoliczności, nie sądzisz? – spytała. – I dlaczego się jeszcze do ciebie nie wprowadził? Na to pytanie nie umiałam jej odpowiedzieć. Chyba nawet sam zainteresowany plątałby się w zeznaniach, gdyby mu je zadać wprost. Raz na przykład mówił, że nie chce mi zaburzać dobowego rytmu, bo przecież on czasami pracuje także w nocy. Innym razem, że jego kawalerka jest bliżej szpitala i tak mu wygodniej. Kiedyś natomiast usłyszałam, że właściwie nie wie, czy jest gotowy na wspólne życie. Powiedziałam, żeby do nas dołączył Nagle zobaczyłam to tak wyraźnie jak nigdy dotąd: ten facet wcale nie zamierzał zakładać ze mną rodziny. Może kiedyś, w przyszłości, a może wcale. A ja chciałam bliskości, normalnego domu. Byłam gotowa na dziecko. Coś się musi zmienić. Albo ja coś zmienię. – Wcale nie tak łatwo o fajnego faceta – perorowała Karolina, dokładając sobie drugi kawałek szarlotki, kiedy już wszyscy siedzieli wieczorem przy stole. – Dlatego tak się cieszę, że się odnaleźliśmy z Wiktorem. Prawda, skarbie? – zajrzała mu w oczy i przytuliła się do rękawa jego marynarki. Wiktor po raz trzeci przyszedł do mnie w krawacie. Niezbyt mi się to podobało, bo zwykłe piątkowe spotkanie przyjaciół urastało nagle do rangi wytwornej kolacji. A chciałam, żeby było na luzie, swobodnie. – Prawda? – powtórzyła Karolina. Skarb przytaknął i poprosił o herbatkę. Tylko koniecznie z cytrynką. – Taką, jaką zawsze robiła mu mamusia – zachichotała Karolina. – Wiktor jeszcze nigdy nie pił herbaty bez cytrynki. Zerwałam się z fotela jak przykładna pani domu. Ale cytrynki w kuchni nie było. Wczoraj wykorzystałam ostatnią. Niech to diabli. Szybko narzuciłam płaszcz. – Wyskoczę do sklepu na rogu – oznajmiłam towarzystwu. – Nie mam cytryny. I może jeszcze trochę piwa dokupię… Wiktor zaprotestował, ale słabo. W sklepie na szczęście były tylko dwie osoby. Mocno umalowana dziewczyna w kozakach i jakiś facet. Zaraz, czy to nie… Tak. To ten sam, który zauważył idealny odcień moich włosów. Miał w koszyku mrożoną pizzę i dwie puszki piwa. Też mnie zauważył. Czy mi się zdawało, czy jego przygasła twarz na chwilę się ożywiła? – Dzień dobry! – zawołał radośnie. – Zaczepiłem panią wczoraj, pamięta pani? – Tak, pamiętam – uśmiechnęłam się. – Naprawdę pan uważa, że odcień moich włosów jest… idealny? – zachichotałam. – O, tak. Od wczoraj nie zmieniłem zdania – odparł absolutnie poważnie. Złapał mój wzrok, gdy spojrzałam mu do koszyka. Chyba się lekko zarumienił. – Nie chce mi się gotować tylko dla siebie – wytłumaczył się, nie wiadomo czemu. – Pizza może nie jest najzdrowsza, ale… – A może… – wpadł mi do głowy szalony pomysł. – Może zajrzy pan do mnie? Mieszkam tu obok. Zrobiłam bigos, jest szarlotka. I troje moich znajomych. – O – zdziwił się. – Naprawdę? – No tak. Powiedzmy, że sąsiadka zaprasza pana na herbatę – zaśmiałam się. – Dobrze – podjął szybką decyzję – Nie będę się krygował. Chętnie wpadnę. Za kwadrans, tylko się odświeżę. Jaki adres? Godzinę później siedzieliśmy wszyscy zasłuchani w opowieść sympatycznego brodacza. Okazało się, że oprócz tego, że jest grafikiem, jest także ornitologiem amatorem. Fotografuje ptaki i tak ciekawie o nich opowiada, że nie można przestać go słuchać. – Na przykład krukowate – ciągnął Artur, bo tak właśnie miał na imię brodacz. – Czy wiecie, że potrafią zrobić sobie narzędzie, żeby wydobyć jedzenie? Na przykład zakrzywiają aluminiową blaszkę. A później znów ją prostują. Żeby dostać się do orzecha, zrzucają go na ulicę, kiedy jest czerwone światło. Na zielonym idą razem z ludźmi i wydziobują to, co rozgniotły samochody. – Sprytne bestie! – zachwycił się Wiktor. – Od dziś mam szacunek do gawronów. – A wcześniej nie miałeś? – wyrwało mi się, bo był to najgłupszy komentarz świata. – Nie tylko gawronów – dorzucił z uśmiechem Artur. – Kruków, srok, wron siwych, orzechówek, kawek i jeszcze wielu innych. Karolina pokręciła głową. – Niebywałe rzeczy dzieją się pod naszym nosem – orzekła zauroczona opowieścią Artura. – Tylko trzeba umieć patrzeć. – To prawda – przytaknął Artur i zerknął nieśmiało w stronę mojego bigosu. – Jeszcze trochę ? – zaproponowałam. – Nie wiem, czy nie przesadzam – zawstydził się, co wydało mi się urocze. – Ale… jest tak pyszny, że tak. Chętnie. Nałożyłam mu solidną porcję bigosu. Reszta wieczoru upłynęła przy miłych pogawędkach dotyczących prognoz na najbliższą zimę, rankingu najlepszych miejsc na wypady narciarskie oraz sprzeczania się na temat sprzętu. I oczywiście wyższości snowboardu nad nartami lub odwrotnie. – Na mnie już czas – zerwał się Artur, gdy zegar pokazał północ. – Muszę jeszcze popracować. Ale już dawno nie było mi tak miło i dobrze – zajrzał mi w oczy, ściskając na pożegnanie moją dłoń. – Dziękuję. Mnie też było dobrze. Jakbyśmy się znali od dawna, a jego obecność wpływała na mnie kojąco. Czegoś takiego nie czułam przy Piotrku. Zawsze miałam wrażenie, że muszę się bardzo starać, a on i tak jest ze mnie w jakiś sposób niezadowolony. Zachował się jak palant – Co myślisz o moim odcieniu włosów? – zagadnęłam mojego faceta kilka dni później, gdy oboje szykowaliśmy się do wyjścia i staliśmy obok siebie przed lustrem. – A co? Zmieniłaś? – spytał, nawet nie patrząc w moją stronę. – Nie. Ale czy sądzisz, że pasuje do mojej cery? – dopytywałam. – Chyba tak, nie wiem – lekko się skrzywił, bo prysnął sobie wodą po goleniu na zadrapanie przy szyi. – Co to w ogóle za pytania! Spieszę się, a ty mi tu głowę zawracasz! Był ewidentnie zirytowany. Spojrzałam na niego uważniej niż zwykle. To ma być odpowiedź zakochanego mężczyzny? Może dostrzegł w moim wzroku coś, czego się nie spodziewał, bo od razu się zmitygował. – Przepraszam, kochanie – nachylił się i pocałował mnie w policzek. – Pogadamy później o twoich włosach, bo jak się znowu spóźnię do roboty, to mnie stary zabije. Ale ja wcale nie wiedziałam, czy chcę z nim później rozmawiać o moich włosach. Machnęłam mu tylko ręką, gdy wychodził. Na myśl o nim zrobiło mi się ciepło na sercu Ruszyłam przez park do pętli tramwajowej. Postanowiłam nie dotykać dziś samochodu. Dzień był chłodny, ale słoneczny i bez wiatru. Stanęłam, żeby popatrzeć, jak na skwerku kłócą się sroki. Wyglądało na to, że jedna znalazła coś do jedzenia, a dwie inne chciały jej to zabrać. Była waleczna – broniła zdobyczy, szarżując na nie. Zdumiało mnie, jak sprytnie sobie z nimi poradziła: najpierw przypuściła zdecydowany atak, a gdy tamte trochę się wycofały, chwyciła swój skarb w dziób i odleciała. Nagle się ocknęłam: była dziewiąta, a ja stałam i obserwowałam ptaki, zamiast biec do roboty. Ale i tak się uśmiechnęłam. Spóźnię się… I co z tego? Nadrobię. Ciekawe, czy wpadłoby mi do głowy, żeby przejść przez park i przy okazji obejrzeć srocze show, gdyby nie opowieści Artura… Fajnie byłoby się z nim znów spotkać. Popatrzeć w łagodne, orzechowe oczy, nasycić wzrok jego pięknymi dłońmi… Wtedy, w piątek, kiedy wyraziście gestykulował, nie mogłam oderwać od nich wzroku. Mocne, męskie dłonie to było coś, co mnie bardzo kręciło. Piotr też miał ładne ręce, ale bardziej delikatne, trochę jak pianista. Jakby w odpowiedzi na moje myśli usłyszałam sygnał esemesa. To był Artur. „Czy tym razem ja mógłbym cię czymś ugościć? I obiecuję, że nie będzie to mrożona pizza”. Ten facet mnie podrywał. Serce zabiło mi mocniej z radości. Lecz nagle dotarło do mnie, że on nie ma pojęcia o istnieniu Piotrka. I chyba muszę mu o tym powiedzieć. Ale… może jeszcze nie teraz. To by głupio zabrzmiało. Jakbym go z góry uprzedzała, że między nami nic się nie wydarzy. A poza tym ja też nic o nim nie wiem. Znaczy, o jego życiu osobistym. Żony nie miał na pewno, niewątpliwie by o tym wspomniał. A może nie? „Dziękuję za zaproszenie – odpisałam. – Ale wystarczy dobra herbata, nie rób sobie kłopotu z gotowaniem”. „Pozwól mi zaszaleć. Co myślisz o ravioli z dynią i masłem szałwiowym?”. „Niełatwe zadanie…” – zauważyłam. „Podejmuję rękawicę – odpisał błyskawicznie. – Podaję adres: (…) Czekam na Ciebie w sobotę o Może być?”. Wcześniej się wściekałam, a teraz z ulgą pomyślałam, że Piotr znów ma dyżur. Przez cały piątek rozmyślałam nad tym, jak powinnam się zachować. To była dziwna sytuacja. Zdrada? Nie… Przecież to tylko spotkanie. A jednak czułam się nieswojo. Miałam dużo czasu do zastanowienia. Mój facet miał co prawda wolne, lecz jak zwykle cały dzień poświęcił swojej mamie. Najpierw wyciągnęła go na zakupy. Chciała wymienić wykładzinę w sypialni, więc zjeździli kilkanaście sklepów. Potem zaprosiła go na obiad. Oczywiście samego. – Kochanie, mama żałuje, że nie możesz przyjść, ale wpada siostra z dzieciakami i nie pomieścilibyśmy się przy tym malutkim stole… – powiedział, kiedy zadzwonił. – A może zrobimy sobie dziś wieczorem mały wypad do kina? – dodał szybko. Czemu nie? Lata nie byliśmy w kinie. – Dobrze. Pójdziemy potem coś zjeść? – Będzie już późno… Przecież wiesz, że w sobotę muszę być w pracy od rana. Film – obyczajowy, z wątkiem miłosnym – był tak nudny, że przez godzinę ziewałam. – Strata czasu – mruknęłam. – I ktoś za to wziął niemałą kasę. Wprost niebywałe. Chodźmy na spacer. Przewietrzymy się – zaproponowałam. – To kiepski pomysł – Piotrek znów próbował się wykręcić. – Zimno i wieje. – To włóż czapkę – poradziłam mu. Szliśmy przez skwer, noga za nogą Faktycznie trochę wiało, ale ten wiatr pachniał świeżością. Niósł ze sobą obietnicę deszczu, który miał spaść lada moment. – Czujesz? – spytałam podekscytowana. – Niby co? – odburknął, zły, że wyciągnęłam go w taką pogodę. – Co mam czuć? – Deszcz – odparłam. – Wisi w powietrzu. – Lepiej, żeby nie padało – mruknął. – Bo będzie plucha, i korki. – Jezu! – jęknęłam. – Dla ciebie szklanka jest zawsze w połowie pusta… Tylko wzruszył ramionami. Nie ciągnęłam wątku, bo w kupie liści przy ścieżce kątem oka zarejestrowałam jakiś ruch. – Poczekaj! – zawołałam do Piotrka, który najwyraźniej jak najszybciej chciał mieć z głowy spacer, gdyż wystrzelił do przodu jak z procy. – Poczekaj, coś tutaj jest. Kucnęłam, rozgarnęłam liście. Czarny ptak. Prawdopodobnie wrona. Gdy w piątek goście wyszli, usiadłam przed komputerem i dokładnie obejrzałam sobie w internecie wszystkie krukowate. Kiedyś uznałabym, że to gawron, ale te miały potężne dzioby. Wrona była drobniejsza i nieco jaśniejsza. Wyciągnęłam w jej kierunku rękę. Ptak zatrzepotał zwisającym skrzydłem i wycofał się, jednocześnie próbując mnie dziobnąć. Widać było, że jest w kiepskim stanie. Stracił cześć puchu na głowie, był niemal łysy. – Piotrek – zawołałam jeszcze głośniej. – Chodź tutaj, znalazłam wronę. Wrócił niechętnie. Stanął za moimi plecami i przyglądał się ptaszkowi. – Co to jest? – spytał z odrazą. – Wrona – powtórzyłam, a czarna kupka piór jeszcze bardziej skuliła się w sobie. – Jest chora. Trzeba jej pomóc. – Jak pomóc? Nie znam się na ptakach – mój facet tylko się skrzywił. – Wiem. Ale nie możemy jej tak zostawić. – Daj spokój – prychnął. – Jak chcesz to zrobić? Weźmiesz ją do domu? Jeszcze się jakiegoś cholerstwa nabawisz… – No, nie wiem – mruknęłam. W samochodzie, który zostawiliśmy kilka metrów dalej, pod kinem, miałam tekturowe pudełko po butach. Nada się idealnie. – Zostań z nią tutaj – rzuciłam. – Pobiegnę po pudełko. Zaraz wracam. – Chyba żartujesz? – wytrzeszczył oczy. – Mam zostać z wroną, a ty gdzieś lecisz?! Pięć minut później byłam z powrotem. Ale za to Piotrka już nie było. Rozglądałam się wokół i wołałam go, lecz wyglądało na to, że sobie poszedł. Przez chwilę nie mogłam uwierzyć, że mnie tak zostawił. Palant. Po prostu zwykły palant. Delikatnie, przez stary podkoszulek, który zawsze woziłam w bagażniku, podniosłam przerażonego ptaka i schowałam go do pudełka. Pilnikiem do paznokci zrobiłam kilka dziurek w pokrywce. I od razu zadzwoniłam do Artura. W ogóle się nie zdziwił. Esemesem wysłał mi numer telefonu do swojego kolegi weterynarza, który specjalizuje się w leczeniu ptaków. „Jedź – napisał. – Zaraz też tam będę”. Wkrótce skrzydło zostało złożone, antybiotyk podany, a ptak napojony. Jeść nie chciał. Zapewne z powodu stresu. – Uratowałaś ją w ostatniej chwili – Artur spojrzał mi w oczy, a ja mogłam się z bliska przyjrzeć jego dobrej, poczciwej twarzy. – Mało kogo obchodzi wrona pod kupą liści. Pomyślałam o Piotrku. Wysłał esemesa: „Sorry, musiałem jechać, jutro od ósmej zaczynam operację. Na pewno sobie poradziłaś. Zadzwonię w południe”. „Nie dzwoń – odpisałam mu natychmiast. – Ani w południe, ani już nigdy”. Nie zasłużył nawet na to, żeby się z nim rozstać w bardziej cywilizowany sposób. – Czy ravioli z dynią aktualne? – spytałam Artura, który stał niepokojąco blisko mnie i roztaczał miłą woń świeżo wypranych ubrań oraz perfum na bazie piżma. – I masłem szałwiowym, rzecz jasna? – Oczywiście – potwierdził żarliwie. – Nic się w tej kwestii nie zmieniło. „A jednak bardzo dużo się zmieniło – pomyślałam. – I bardzo dobrze”. – Wspaniale. Już jestem głodna… Czytaj także:„Kochanka zostawiła mi naszego rocznego syna i zniknęła. Dostałem tylko list i dwie torby rzeczy dla Jaśka”„30 lat temu uciekłam od męża kata. Mój syn też znęca się nad żoną i synem. Czy to można przekazać w genach?”„Dałam im palec, ale zabrali całą rękę. Chciałam być babcia na medal, ale na Boga, mam też swoje życie” Komentarze sameQuizy: 170 Tak, myśli o Tobie właśnie w tej chwili. Nie bez powodu Twoja intuicja wybrała takie, a nie inne odpowiedzi. Według nich osoba, o której pomyślałeś, myśli o Tobie właśnie w tej chwili. Wygląda na to, że jesteś szczęściarzem. Możesz podzielić się wynikiem w komentarzu i zostawić serduszko pod Quizem. Pamiętaj, Quiz powstał w celach rozrywkowych. Odpowiedz2 Moja mama myśli o mnie cały czas 🥰 Odpowiedz2 Nie ma chwili, gdy tego nie robi. Nie bez powodu Twoja intuicja wybrała takie, a nie inne odpowiedzi. Według nich osoba, o której pomyślałeś, myśli o Tobie praktycznie cały czas. Wygląda na to, że jesteś szczęściarzem. Możesz podzielić się wynikiem w komentarzu i zostawić serduszko pod Quizem. Pamiętaj, Quiz powstał w celach Odpowiedz1 Tak, myśli o Tobie właśnie w tej chwili. Nie bez powodu Twoja intuicja wybrała takie, a nie inne odpowiedzi. Według nich osoba, o której pomyślałeś, myśli o Tobie właśnie w tej chwili. Wygląda na to, że jesteś szczęściarzem. Możesz podzielić się wynikiem w komentarzu i zostawić serduszko pod Quizem. Pamiętaj, Quiz powstał w celach to postać z książki Odpowiedz1 Cały dzień krążysz tej osobie w głowie! BARDZO fajny qiz, choć nie sądze żeby ta osoba wogule o mnie myślała 😆 Odpowiedz1 Nie ma chwili, gdy tego nie chciałabym. Super quiz Odpowiedz1 Tak, myśli o Tobie właśnie w tej chwili. Nie bez powodu Twoja intuicja wybrała takie, a nie inne odpowiedzi. Według nich osoba, o której pomyślałeś, myśli o Tobie właśnie w tej chwili. Wygląda na to, że jesteś szczęściarzem. Możesz podzielić się wynikiem w komentarzu i zostawić serduszko pod Quizem. Pamiętaj, Quiz powstał w celach rozrywkowych. Odpowiedz2 Tak, myśli o Tobie właśnie w tej chwili. 😮😁 Odpowiedz1 Cały dzień krążysz tej osobie w głowie Chciałabym 😭 Odpowiedz1 Nie ma chwili, gdy tego nie robi. Nie bez powodu Twoja intuicja wybrała takie, a nie inne odpowiedzi. Według nich osoba, o której pomyślałeś, myśli o Tobie praktycznie cały czas. Wygląda na to, że jesteś szczęściarzem. o matko! Odpowiedz1

moj facet mysli o innej